poniedziałek, 28 grudnia 2015

wyzwania!


Wyzwania, czasami stawia się przede mną wyzwania, które w pierwszej chwili wydają się nie do zrealizowania. Jednak... ja lubię wyzwania :))))

"co? ja nie zrobię?" ;-)

więc robiłam (i dalej mam zamiar)

przykłady owych tworów:


BULDOG ANGIELSKI
(dla wielkiej miłośniczki tychże)
Nawet nieco przypomina buldoga, mimo wachlarzowatych uszu ;-)



SMOK
(broszka)




SPINKI DO MANKIETÓW
(jak się później okazało odważnych Panów jest więcej)




MĘSKA BRANSOLETKA
(jak tu zrobić bransoletkę dla mężczyzny? Aby nie była banalna, zbyt kobieca... chyba się udało ;-) )
ps. męska to da czarna :)




ZAKŁADKI DO KSIĄŻEK - PINGWIN (tak, to jest pingwin) i SOWA
Przyznaję, pingwin na początku przypominał "krecika" ;-)




Niestety okazało się, że są wyzwania, które mnie przerastają. Poległam na BARANIE :( Próbowałam wielu wariantów, lecz baran nie przypominał barana. 
Jednak muszę przyznać, że się nie poddaję, ten baran mnie prześladuje (jakkolwiek to brzmi) :)))


Wyzwania są ważne. Dzięki nim się rozwijamy. Dzięki nim przekraczamy kolejne granice. Mam nadzieję, że nie zabraknie mi wielu wyzwań :))))





piątek, 25 grudnia 2015

"to coś do butonierki" :)





postawiono przede mną kolejne wyzwanie...

Zrób proszę "to coś do butonierki". 

Tia, galop myśli i próba ich okiełznania. Nie jedno wyzwanie już przede mną stawiano, lecz "to coś do butonierki" mnie powaliło. 

Po pierwsze - pomysł wziął się od spinek do mankietów "dla odważnego mężczyzny" (zdjęcie spinek). Spinko podobno robią furorę, mężczyzna ów odważny nosi je z dumą. Genialnie! Duma ma rośnie. Więc naturalną wręcz kontynuacją (przynajmniej w mniemaniu zamawiającej) jest "to coś do butonierki". 

Po drugie - powstało pytanie: jak wygląda to coś do butonierki? No cóż, niewiele się zastanawiając ubzdurałam sobie co to jest, wyobraziłam, wzięłam się za pracę, nawet przemyślałam jak "to coś" umieszczać w kieszonce... no właśnie... "w kieszonce"! Ta chwila - gdy po trudach tworzenia nagle doznajesz olśnienia... że to co właśnie zrobiłaś nie jest "tym czymś do butonierki" ... bezcenna ;)))))) 

Olśnienie naprawdę przyszło w chwili, gdy skończyłam ową rzecz. No więc po cóż są internety, uświadomiły mnie one dopiero teraz, że:

1. to co ja stworzyłam (zgrabne i ładne wyszło, nie zaprzeczam) jest - dawną poszetką do brustaszy, czyli chusteczką wkładaną do niewielkiej kieszonki w męskiej marynarce.

2. "to coś do butonierki" to zazwyczaj się kwiatek wpinany nieco poniżej owej butonierki czyli niewielkiego rozcięcia w klapie marynarki. 

Powstało więc pytanie - przyznać się, że "dałam ciała"? Otóż, przyznałam. Dorobiłam "kwiatek do butonierki", a zamawiająca była zachwycona i jednym i drugim ;-)




Wniosek - warto czasami błądzić, a nawet daleko zabłądzić, można nauczyć się czegoś nowego, zdobyć nowe doświadczenia, o których wcześniej nawet byśmy nie pomyśleli. Mam nadzieję, że ów "odważny mężczyzna" będzie z dumą nosił zarówno butonierkę, jak i poszetkę :)))









niedziela, 13 grudnia 2015

Koralikowanie




wyzwanie podjęte! 

walka rozpoczęta!

tak, już od jakiegoś czasu próbuję pokonać potwora! ;-) A jest nim... malutki koralik, a raczej ich całe grono. 

KORALIKOWANIE! To jest hasło, które od dawna spędza mi sen z powiek ;-) 

Z samymi koralikami mam od dawna do czynienia, nie straszne mi małe półmilimetrowe potworki, tudzież innej wielkości i maści koralki (które uwielbia zresztą mój kot), lecz łączenie tychże w sznureczki, kształty, kwiatki, i inne... po prostu mi nie wychodzi. Nie wiem jak trzymać nitkę, koraliki mi się plączą, wszystko mi się zwija, nie widzę początku, ani końca pracy, suma summarum: wychodzi potworek, który pruję po raz kolejny. Odkładam na jakiś czas, po czym znowu powracam do potwora i z nową siłą i zawziętością, uzbrojona w wydawałoby się anielską cierpliwość (tym razem się uda!). I znowu nic. I tak już kilka razy. 

Lecz dnia pewnego znalazłam kolejny tutorial, dzięki któremu, nie wiem dlaczego, zrobiłam pierwszy prosty kawałek. No i załapałam chyba. Coś się przełamało.

Kolejnym krokiem było: narysowanie swojego wzoru (nie mając bladego pojęcia jak się rysuje wzór, ile powinien mieć kratek, jak go później odczytywać itd.)... 
i do dzieła!

Okazało się jednak, że wzór wzorem, a koraliki i tak szły swoim torem. Poddałam się, wzór odłożyłam, ale dziergałam dalej....

A efekt? Oto on...





I jaki efekt? Jak na pierwszy raz chyba może być ;-)


#koralikowanie #peyote #miyuki #beading