czwartek, 28 stycznia 2016

kontynuacja naszyjnika ;-)



Och jak ja lubię, jak klienci do mnie wracają :)
I tym razem tak też się stało. W zeszłym roku w drodze kupna nabyto ode mnie naszyjnik





Naszyjnik jest prosty, jego głównym elementem jest kawałek ni to szkiełka, ni kamyczka, znaleziony w morzu wydawał mi się ciekawy. Przy odrobinie wyobraźni (której chyba nieco mam) można nawet taki z pozoru nieciekawy "kamyczek" wpleść w historię.

Dziś - jego kontynuacją jest bransoletka. Jako, że kamyczek był niepowtarzalny, nawiązaniem do niego jest płatek kwiatka w tym samym odcieniu bieli :)






sobota, 16 stycznia 2016

Nowe próby :)



Co nowego mogę próbować?

Glina! Dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. 

Doświadczenie, które sprawia mi bardzo wiele radości! 
Ach, no i nie mogę zapomnieć o moim nauczycielu, który potrafi stworzyć niesamowitą atmosferę przy pracy! Michałku - dziękuję.

Moje pierwsze twory...










niedziela, 10 stycznia 2016

Wyzwań ciąg dalszy ....


Zdecydowanie nudzić się nie umiem (i nie mam zamiaru), tak więc co chwila wymyślam sobie nowe wyzwania (lub szczęśliwie inni je przede mną stawiają).

Kiedyś na przykład, wymyśliłam sobie, że nauczę się wyplatać w wiklinie. Poszłam bezczelnie do człowieka, który owym zajęciem się parał. Stanęłam przed nim i powiedziałam: niech mnie Pan uczy. 
Co zrobił? Dał mi namoczoną wiklinę abym ją skręciła, cały snopek. To jak wyglądały moje ręce nie jestem w stanie opisać. Całe w bąblach. Jednak wróciłam po kilku dniach. I Pan Marek zaczął mnie uczyć (widocznie próbę zdałam ;-) ). 

Niesamowity człowiek, który miał swoje spojrzenie na otaczający go świat, na sztukę (przez co był niestety przez ten otaczający świat mało rozumiany). My - rozumieliśmy się bez słów. Uzupełnialiśmy się. 

Zaczęliśmy razem tworzyć rzeczy bardzo nietypowe, całe instalacje, żywe płoty, małe dzieła sztuki (nieskromnie powiem).

Szkoda, że nie uwieczniałam tego na zdjęciach, jednak podzielę się z Wami kilkoma :)





poniedziałek, 28 grudnia 2015

wyzwania!


Wyzwania, czasami stawia się przede mną wyzwania, które w pierwszej chwili wydają się nie do zrealizowania. Jednak... ja lubię wyzwania :))))

"co? ja nie zrobię?" ;-)

więc robiłam (i dalej mam zamiar)

przykłady owych tworów:


BULDOG ANGIELSKI
(dla wielkiej miłośniczki tychże)
Nawet nieco przypomina buldoga, mimo wachlarzowatych uszu ;-)



SMOK
(broszka)




SPINKI DO MANKIETÓW
(jak się później okazało odważnych Panów jest więcej)




MĘSKA BRANSOLETKA
(jak tu zrobić bransoletkę dla mężczyzny? Aby nie była banalna, zbyt kobieca... chyba się udało ;-) )
ps. męska to da czarna :)




ZAKŁADKI DO KSIĄŻEK - PINGWIN (tak, to jest pingwin) i SOWA
Przyznaję, pingwin na początku przypominał "krecika" ;-)




Niestety okazało się, że są wyzwania, które mnie przerastają. Poległam na BARANIE :( Próbowałam wielu wariantów, lecz baran nie przypominał barana. 
Jednak muszę przyznać, że się nie poddaję, ten baran mnie prześladuje (jakkolwiek to brzmi) :)))


Wyzwania są ważne. Dzięki nim się rozwijamy. Dzięki nim przekraczamy kolejne granice. Mam nadzieję, że nie zabraknie mi wielu wyzwań :))))





piątek, 25 grudnia 2015

"to coś do butonierki" :)





postawiono przede mną kolejne wyzwanie...

Zrób proszę "to coś do butonierki". 

Tia, galop myśli i próba ich okiełznania. Nie jedno wyzwanie już przede mną stawiano, lecz "to coś do butonierki" mnie powaliło. 

Po pierwsze - pomysł wziął się od spinek do mankietów "dla odważnego mężczyzny" (zdjęcie spinek). Spinko podobno robią furorę, mężczyzna ów odważny nosi je z dumą. Genialnie! Duma ma rośnie. Więc naturalną wręcz kontynuacją (przynajmniej w mniemaniu zamawiającej) jest "to coś do butonierki". 

Po drugie - powstało pytanie: jak wygląda to coś do butonierki? No cóż, niewiele się zastanawiając ubzdurałam sobie co to jest, wyobraziłam, wzięłam się za pracę, nawet przemyślałam jak "to coś" umieszczać w kieszonce... no właśnie... "w kieszonce"! Ta chwila - gdy po trudach tworzenia nagle doznajesz olśnienia... że to co właśnie zrobiłaś nie jest "tym czymś do butonierki" ... bezcenna ;)))))) 

Olśnienie naprawdę przyszło w chwili, gdy skończyłam ową rzecz. No więc po cóż są internety, uświadomiły mnie one dopiero teraz, że:

1. to co ja stworzyłam (zgrabne i ładne wyszło, nie zaprzeczam) jest - dawną poszetką do brustaszy, czyli chusteczką wkładaną do niewielkiej kieszonki w męskiej marynarce.

2. "to coś do butonierki" to zazwyczaj się kwiatek wpinany nieco poniżej owej butonierki czyli niewielkiego rozcięcia w klapie marynarki. 

Powstało więc pytanie - przyznać się, że "dałam ciała"? Otóż, przyznałam. Dorobiłam "kwiatek do butonierki", a zamawiająca była zachwycona i jednym i drugim ;-)




Wniosek - warto czasami błądzić, a nawet daleko zabłądzić, można nauczyć się czegoś nowego, zdobyć nowe doświadczenia, o których wcześniej nawet byśmy nie pomyśleli. Mam nadzieję, że ów "odważny mężczyzna" będzie z dumą nosił zarówno butonierkę, jak i poszetkę :)))









niedziela, 13 grudnia 2015

Koralikowanie




wyzwanie podjęte! 

walka rozpoczęta!

tak, już od jakiegoś czasu próbuję pokonać potwora! ;-) A jest nim... malutki koralik, a raczej ich całe grono. 

KORALIKOWANIE! To jest hasło, które od dawna spędza mi sen z powiek ;-) 

Z samymi koralikami mam od dawna do czynienia, nie straszne mi małe półmilimetrowe potworki, tudzież innej wielkości i maści koralki (które uwielbia zresztą mój kot), lecz łączenie tychże w sznureczki, kształty, kwiatki, i inne... po prostu mi nie wychodzi. Nie wiem jak trzymać nitkę, koraliki mi się plączą, wszystko mi się zwija, nie widzę początku, ani końca pracy, suma summarum: wychodzi potworek, który pruję po raz kolejny. Odkładam na jakiś czas, po czym znowu powracam do potwora i z nową siłą i zawziętością, uzbrojona w wydawałoby się anielską cierpliwość (tym razem się uda!). I znowu nic. I tak już kilka razy. 

Lecz dnia pewnego znalazłam kolejny tutorial, dzięki któremu, nie wiem dlaczego, zrobiłam pierwszy prosty kawałek. No i załapałam chyba. Coś się przełamało.

Kolejnym krokiem było: narysowanie swojego wzoru (nie mając bladego pojęcia jak się rysuje wzór, ile powinien mieć kratek, jak go później odczytywać itd.)... 
i do dzieła!

Okazało się jednak, że wzór wzorem, a koraliki i tak szły swoim torem. Poddałam się, wzór odłożyłam, ale dziergałam dalej....

A efekt? Oto on...





I jaki efekt? Jak na pierwszy raz chyba może być ;-)


#koralikowanie #peyote #miyuki #beading

poniedziałek, 30 listopada 2015

czas na update ;-)


Czas zmian, czas być może powrotów, na pewno czas prób. Czasami tak bywa.

 Poczułam jednak, że się rozwijam, że się zmieniam, że dojrzewam ;-) Na pewno w pewien sposób się udoskonalam, choćby w moich "robótkach". 

Udoskonalam technikę, udoskonalam wykończenie, dobieram coraz bardziej szlachetne materiały i dbam o ich większą wartość (nie tylko pieniężną). 

Zaczynam czuć, że mam coś do powiedzenia. A utwierdzają mnie w tym ludzie, znani mi, nie znani, którzy choćby na fp (https://www.facebook.com/Harumi.art/) doceniają moje wyroby. 

To dla mnie wiele znaczy.  

Mam coraz więcej do powiedzenia, a nie tylko do pokazania... stąd podjęcie decyzji o kontynuowaniu bloga. 


na zachętę - małe podsumowanie tego co się ostatnio działo...


Wszelkie komentarze, uwagi ... mile widziane :)

polecam również:



#powrót #udoskonalanie #sutaszinietylko